Historia mężczyzny, który w nadmiarze wszystkiego odkrywa brak najważniejszego.
Bogaty, uwielbiany przez czytelników.
Przystojny, pożądany przez kobiety.
Jerzy Grobicki. Autor bestsellerów.
Ma talent, ma warsztat, ma wszystko.
Gdy w przerwie między erotycznymi przygodami rozważa zgodęna
na publikację swoich książek w Chinach i negocjuje kontrakty na kolejne
seriale dla światowej telewizji, nagle musi zmierzyć się z myślą, że jest… śmiertelny.
To opowieść o dojrzewaniu, odpowiedzialności, stawaniu się mężczyzną,
a przede wszystkim o kobietach, bez których każdy facet pozostaje chłopcem.
Prawdziwy hołd dla kobiet autorstwa Marcina Ciszewskiego.
Nazywam się Jerzy Grobicki, mam czterdzieści jeden lat i właśnie umieram. Tak zaczyna się jedna z moich książek, co jest zabawne, bo naprawdę nazywam się Jerzy Grobicki, mam czterdzieści lat z okładem, a więc prawie czterdzieści jeden, i właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że być może niebawem umrę. Oczywiście, Stary Lew wcale tego nie powiedział. Stary Lew dlatego dożył pięknej starości, że nie mówi pacjentom wprost, że umrą, i dlatego jeździ czerwonym sedanem za trzysta tysięcy, ma własną klinikę, a także asystentkę, która kręci tyłkiem najlepiej na świecie – zresztą idę o zakład, że jej...
Nazywam się Jerzy Grobicki, mam czterdzieści jeden lat i właśnie umieram. Tak zaczyna się jedna z moich książek, co jest zabawne, bo naprawdę nazywam się Jerzy Grobicki, mam czterdzieści lat z okładem, a więc prawie czterdzieści jeden, i właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że być może niebawem umrę. Oczywiście, Stary Lew wcale tego nie powiedział. Stary Lew dlatego dożył pięknej starości, że nie mówi pacjentom wprost, że umrą, i dlatego jeździ czerwonym sedanem za trzysta tysięcy, ma własną klinikę, a także asystentkę, która kręci tyłkiem najlepiej na świecie – zresztą idę o zakład, że jej kompetencje nie ograniczają się tylko do kręcenia tyłkiem, bo usta ma pełne, prężne i gotowe do akcji, nawet w tym sterylnym gabinecie, a może przede wszystkim tu, bo po co szukać lokalu na mieście, kiedy Stary Lew jest królem tu, a nie na mieście, może zarządzić półgodzinną przerwę w funkcjonowaniu królestwa i zamknąć drzwi na klucz, kozetka wygląda na całkiem wygodną. Stary Lew gładzi lwią brodę, żadnych okularów, broń Boże, soczewki kontaktowe barwią mu oczy na niebiesko, czynią go jeszcze bardzie lwim, spogląda na trzymany przed oczami wydruk, następnie przenosi wzrok na mnie. Ja z kolei nie tak bardzo uważnie słucham Lwa, bo zajęty jestem odczytywaniem wiadomości tekstowej od Wieteski, który jak zwykle musi się ze mną skontaktować i dlaczego, kurwa, nie odbieram...
ukryj fragment książki