Antoni Langer jest nieprzewidywalny i niepokojący. I dobrze. Książka Langera definiuje i wyznacza standardy powieści policyjnej nowego typu, powieści napisanej z polotem i pasją, a także dogłębną znajomością procedur, uzbrojenia i realiów pracy polskiej policji. Langer ucieka od biało-czarnych postaci i jednoznacznych rozstrzygnięć, czyniąc fabułę tyleż wciągającą, co wymagającą – zrozumienia i refleksji, których tak bardzo dziś brakuje, nie tylko autorom powieści.
dr Karolina Wojtasik Polskie Towarzystwo Bezpieczeństwa Narodowego
Na Dolnym Śląsku dochodzi do serii napadów z bronią w ręku. Młody policjant ginie, usiłując powstrzymać jeden z nich. Pozornie proste śledztwo przeplata się z wojną w przestępczym półświatku, zmierzając do zaskakującego finału.
Pełna akcji powieść osadzona w uniwersum znanym z poprzednich powieści Langera. Znani czytelnikom bohaterowie spotykają nowych i wspólnie zmagają się z przeciwnikiem i swoimi demonami z przeszłości. Piszący pod pseudonimem Antoni Langer autor, od lat zgłębiający zagadki na styku polityki, wojska, służb specjalnych i terroryzmu, przedstawia nowycykl policyjny.
„Rozkaz sprawił, że śmigłowce wysadziły zespół operatorów BOA przy zakręcie wybranym na miejsce zasadzki. Chwilę później kolejnym śmigłowcem przyleciał zespół z Wrocławia. Szturmani zajęli pozycje pomiędzy drzewami, krzewami i w rowach, dwaj strzelcy wyborowi znaleźli stanowiska na otwartej przestrzeni, skąd powinni mieć...
„Rozkaz sprawił, że śmigłowce wysadziły zespół operatorów BOA przy zakręcie wybranym na miejsce zasadzki. Chwilę później kolejnym śmigłowcem przyleciał zespół z Wrocławia. Szturmani zajęli pozycje pomiędzy drzewami, krzewami i w rowach, dwaj strzelcy wyborowi znaleźli stanowiska na otwartej przestrzeni, skąd powinni mieć dogodne, szerokie pole ostrzału. W ostatniej chwili jeszcze lekki Bell dostarczył dodatkowe wyposażenie, które mogło pomóc zatrzymać pojazd. Inne sekcje szturmowe jechały z trzech stron, aby udzielić wsparcia i zablokować drogi ucieczki. Nie było tylko czasu na powiadomienie załóg pogotowia, ale śmigłowiec sanitarny oczekiwał w powietrzu.
Furgonetka, zgodnie z przewidywaniami, wjechała na leśny odcinek szosy. Kierowca się nie śpieszył, jechał zaledwie siedemdziesiątką. Przed zakrętem jeszcze zwolnił, nie chcąc ryzykować kraksy na wąskiej i kiepskiej drodze. To nie był motocykl. Gdy pokonał już połowę łuku, zaczęło się. Na drodze leżała rozciągnięta w poprzek kolczatka. Kierowca furgonetki wcisnął hamulec, zatrzymując wóz tuż przed przeszkodą. Spróbował wrzucić wsteczny. Huk pękających opon uświadomił mu, że to był bardzo kiepski pomysł. Przed i za samochodem policjanci rozciągnęli kolczatki, blokując możliwość jazdy w obu kierunkach. Dookoła forda wybuchły rzucone z kilku stron granaty hukowo-błyskowe. Ludzie w maskujących mundurach wybiegli z ukrycia, celując z broni w samochód. Moto spróbował wymierzyć w nich z pistoletu. ” Wpis z książki: Antoni Langer. „Przemoc ulicy”
ukryj fragment książki