Sztejer. Kroniki Torunium książka 39,90 zł
Format: 144x207 mm
Stron: 400
Oprawa miękka, uszlachetniona
ISBN: 978-83-66955-02-8

Sztejer. Kroniki Torunium

PREMIERA: 1 września 2021

Sztejer powraca. Starszy, bardziej wyrachowany i ciągle zabójczo groźny. Robert Foryś opowiada nową historię swojego niepokornego bohatera.

 

W tym świecie rządzą zasady stworzone na gruzach tego, co pozostawiła po sobie apokalipsa. Mutacje, zarazy, wyklęte miasta. Nikt już nie pamięta, jak było przed Zagładą, ale teraz granice między Dobrem a Złem wyznaczają prawa Torunium, ukryte w ich cieniu występki, żądza władzy, chciwość i pycha.

 

Nazywam się Vincent Sztejer. Wracam do domu, by zrobić porządek.

 

Cykl Sztejer

Sztejer. Początek
Sztejer. Umarły syn 

Sztejer 2. Wino, kobiety i śmierć
Sztejer 3. Gdzie miecze poniosą

 

Cykl Kroniki Torunium
Sztejer. Kroniki Torunium

 


fragmenty

Rozwiń tekst

Przez pięć lat spędzi­łem jako przy­mu­so­wy gość w Cy­ta­de­li...

Za­czął wiać wiatr z pó­łno­cy i nie­bo nad pó­łwy­spem za­sło­ni­ły pierw­sze bu­rzo­we chmu­ry. Za­to­ka stra­ci­ła let­ni po­łysk błęki­tu, bu­rząc się i chłosz­cząc spie­nio­ny­mi grzy­wa­cza­mi nad­brze­ża por­to­we i fa­lo­chro­ny ar­se­na­łu. Ruch stat­ków w por­cie za­ma­rł i ka­żde­go...

Przez pięć lat spędzi­łem jako przy­mu­so­wy gość w Cy­ta­de­li...

Za­czął wiać wiatr z pó­łno­cy i nie­bo nad pó­łwy­spem za­sło­ni­ły pierw­sze bu­rzo­we chmu­ry. Za­to­ka stra­ci­ła let­ni po­łysk błęki­tu, bu­rząc się i chłosz­cząc spie­nio­ny­mi grzy­wa­cza­mi nad­brze­ża por­to­we i fa­lo­chro­ny ar­se­na­łu. Ruch stat­ków w por­cie za­ma­rł i ka­żde­go dnia lało jak z ce­bra. Znak, że roz­po­częła się pora desz­czo­wa, a do­bie­gał ko­ńca mój przy­mu­so­wy po­byt w Bursz­ty­nie. By­łem już go­tów na nową przy­go­dę, gdy drzwi celi otwo­rzy­ły się i sta­nął w nich gar­ba­ty stra­żnik. Wsze­dł do środ­ka i ro­zej­rzał się, jak­bym ukrył gdzieś tru­pa, po czym po­pro­sił, abym sze­dł za nim. Opu­ści­łem celę, nie za­mie­rza­jąc ni­g­dy wi­ęcej do niej wra­cać. Gar­bus pro­wa­dził mnie dro­gą, któ­rą zna­łem na pa­mi­ęć. Podąża­jąc w górę scho­da­mi i przez krzy­żu­jące się ko­ry­ta­rze, do­tar­li­śmy pod po­dwój­ne drzwi, przed któ­ry­mi ster­cza­ło dwóch bar­czy­stych mężczyzn. Gro­źne typy. Zim­ne oczy, ma­syw­ne szczęki, bi­cep­sy jak moje uda. Z pew­no­ścią nie pra­co­wa­li w ksi­ęgo­wo­ści. Gar­bus zo­stał na ko­ry­ta­rzu, a ja wstąpi­łem do ob­szer­nej kom­na­ty o wiel­kich oknach wy­gląda­jących na Mo­rze Nie­wol­ni­cze. W od­da­li pod pe­łnym oże­glo­wa­niem su­nął ma­je­sta­tycz­ny ga­le­on, strze­gący wód te­ry­to­rial­nych po­tężne­go po­lis.

Mężczy­zna sie­dzący za wiel­kim dębo­wym biur­kiem, na­prze­ciw we­jścia do sali, wy­da­wał się li­chy i nie­po­zor­ny. Szczu­pła twarz, ryże wło­sy, w któ­re wrzy­na­ły się za­ko­la nad czo­łem, i bi­no­kle osa­dzo­ne w zło­tych dru­cia­nych ram­kach. Star­czy­ło jed­nak spoj­rzeć raz w zim­ne oczy biu­ro­kra­ty, ukry­te za optycz­ny­mi szkła­mi, by po­jąć, że mam do czy­nie­nia z naj­gro­źniej­szym ro­dza­jem zło­czy­ńcy, ta­kim, któ­ry za­bi­ja nie ostrzem czy kulą, lecz pió­rem i atra­men­tem. Po­wia­dam wam, ni­g­dy nie zdo­łam skrzyw­dzić tylu lu­dzi mie­czem i ob­rzy­nem, co ten nie­po­zor­ny fa­cet, nie wsta­jąc zza biur­ka. Co gor­sza, gdy ja uczci­wie na­ra­ża­łem wła­sne ży­cie i zdro­wie, jemu gro­zi­ły co naj­wy­żej he­mo­ro­idy od mosz­cze­nia chu­dej dupy na krze­śle. Już za samo to nie­na­wi­dzi­łem su­kin­sy­na. Obok biu­ro­kra­ty sta­ła ko­bie­ta. Wy­so­ka i szczu­pła, no­si­ła męski strój, czar­ne spodnie i ka­ftan, któ­re nie były w sta­nie ukryć jej zgrab­nej fi­gu­ry. Mia­ła ciem­no­ru­de wło­sy, spi­ęte z tyłu gło­wy, i duże, zie­lo­ne jak szma­rag­dy oczy. Ob­ser­wo­wa­ła mnie ni­czym mo­dlisz­ka w po­rze go­dów. Uwa­żna, prze­bie­gła i śmier­tel­nie nie­bez­piecz­na. Po­pa­trzy­łem na sie­dzące­go obok niej biu­ro­kra­tę. Her Do­mi­ni­que Ku­stt uśmiech­nął się, po­ka­zu­jąc nie­przy­zwo­icie za­dba­ne uzębie­nie.

– Pro­szę spo­cząć – za­ga­ił uprzej­mie. Sia­dam na krze­śle na­prze­ciw tych dwoj­ga i za­sta­na­wiam się, co tu jest gra­ne.
– Przed­sta­wiam ci Car­lę Mo­ra­ti. „Będzie two­im do­wód­cą – oświe­ca mnie biu­ro­kra­ta. – Nie masz chy­ba nic prze­ciw temu, by mieć nad sobą ko­bie­tę? – pyta mnie, mru­żąc chy­trze oczka.
– To za­le­ży, ile waży i jaka to po­zy­cja – od­po­wia­dam i pre­zen­tu­ję Car­li mój naj­bar­dziej uro­kli­wy uśmiech. Nie wy­gląda na roz­ba­wio­ną. Ale cóż po­cząć, nie­któ­re bab­ki nie mają za grosz po­czu­cia hu­mo­ru.
– Jesz­cze dziś wie­czór obo­je wsi­ądzie­cie na sta­tek, któ­ry do­star­czy was do Piw­nych Miast – oznaj­mia her Ku­stt. – Tam ocze­ku­je was resz­ta dru­ży­ny. Car­la wy­bra­ła ich oso­bi­ście.
– Co z za­pła­tą? – za­py­tu­ję prze­zor­nie. Tacy jak on mają zwy­czaj obie­cać coś, by wkrót­ce o tym za­po­mnieć.
– Pi­ęćdzie­si­ąt ty­si­ęcy ma­rek w sre­brze będzie cze­kać na cie­bie w Zu­rich Bank po wy­ko­na­niu za­da­nia. Car­la otrzy­ma we­ksle dla ka­żde­go człon­ka dru­ży­ny. Zo­sta­ną prze­ka­za­ne wam po wy­pe­łnie­niu mi­sji. Tym, któ­rzy prze­ży­ją, oczy­wi­ście – do­da­je z ni­kłym uśmie­chem. Ob­ser­wu­je mnie zza zim­nych szkieł bi­no­kli, jak­by ocze­ki­wał, że będę miał ja­kieś obiek­cje. I ow­szem, mam parę, ale za­cho­wam je dla sie­bie, póki nie opusz­czę gma­chu Cy­ta­de­li i nie sta­nę się znów wol­nym czło­wie­kiem...

Fragmenty z książki: Robert Foryś. „Sztejer. Kroniki Torunium”.

ukryj fragment książki

INNE TEGO AUTORA

o autorze

Robert Foryś

Robert Foryś

Pisarz powieści historycznych, obyczajowych i fantastyki.

Interesuje się geopolityką i historią. Wielbiciel seriali i wycieczek rowerowych.