Niepokorny polski żołnierz w Ardenach? Zaskakujące, choć jak najbardziej możliwe! Piotr Langenfeld zwraca uwagę na wciąż mało znany fakt udziału naszych rodaków w wysiłku zbrojnym Stanów Zjednoczonych, przenosząc czytelnika nie tylko w zaśnieżone lasy belgijsko‐francuskiego pogranicza, ale i w pełen tajemnic, schyłkowy okres II wojny światowej...
Łukasz Gładysiak, „Ilustrowany Magazyn Historyczny Militaria XX Wieku”
„Elsenborn” to proza mocna, barwna i rzetelna, napisana z wielkim rozmachem i dramatyzmem, kreślona dziurami od kul i lejami po bombach. Langenfeld, trzymając nas do ostatniej karty w napięciu, snuje opowieść o rodzącym się w ogniu walki męstwie, poświęceniu i braterstwie, bez upiększeń i wymuszonego patosu.
Jarosław Machura, Konflikty.pl
Bitwa o Wzgórze Elsenborn miała kluczowe znaczenie dla powstrzymania niemieckiej kontrofensywy w Ardenach, która rozpoczęła się 16 grudnia 1944 roku i miała na celu odcięcie aliantów od dostaw z portu w Antwerpii oraz zmuszenie ich do podpisania rozejmu. Na drodze 12 Dywizji SS stanęła amerykańska 1 Dywizja Piechoty. Żołnierze Wielkiej Czerwonej Jedynki zatrzymali stalowy walec Wehrmachtu kilkaset metrów od kwatery głównej. W letnich mundurach, bez wsparcia lotnictwa stawili czoła dysponującym ogromną przewagę w ciężkim sprzęcie Niemcom i dali czas na przegrupowanie zaskoczonym aliantom. Langenfeld opowiada o tych wydarzeniach z epickim rozmachem i poruszającym dramatyzmem, umiejętnie wplatając w historię losy Polaka walczącego o swój kraj w obcym mundurze, pod amerykańskim sztandarem.
Celowniczy skupił się na czołgu w zielono-brązowym kamuflażu, który wolno sunął polem, omijając tarasujące drogę wraki. Niemiec zatrzymywał się przed przeszkodą, zgrabnie i szybko zakręcał i ruszał dalej, zostawiając za sobą dwa ślady. M10 zatrzasnął się od wystrzału, a z odkrytej wieży przysłoniętej jedynie cienkim brezentem buchnął obłok spalonego prochu. – Do tyłu – krzyknął dowódca i M10, drążąc głębokie koleiny, ruszył wstecz. Następnie skręcił w prawo i schował się za kolejnym domem. Celowniczy nie miał pojęcia, czy zrobił krzywdę Niemcowi i czy w ogóle trafił. Niemcy byli...
Celowniczy skupił się na czołgu w zielono-brązowym kamuflażu, który wolno sunął polem, omijając tarasujące drogę wraki. Niemiec zatrzymywał się przed przeszkodą, zgrabnie i szybko zakręcał i ruszał dalej, zostawiając za sobą dwa ślady. M10 zatrzasnął się od wystrzału, a z odkrytej wieży przysłoniętej jedynie cienkim brezentem buchnął obłok spalonego prochu. – Do tyłu – krzyknął dowódca i M10, drążąc głębokie koleiny, ruszył wstecz. Następnie skręcił w prawo i schował się za kolejnym domem. Celowniczy nie miał pojęcia, czy zrobił krzywdę Niemcowi i czy w ogóle trafił. Niemcy byli ostrożni i osłaniali siebie nawzajem. Kiedy tylko M10 wycofał się, w miejsce, gdzie stał przed chwilą, trafiły dwa pociski wystrzelone przez Pantery. Dowódca nie chciał ryzykować pojawiania się znów na otwartej przestrzeni. – Ostro w prawo! – krzyknął do mikrofonu. – Wal w mur, Eugène! Wozem szarpnęło i zaraz z wielkim rumorem M10 wbił się w ceglany mur oddzielający dwa podwórka. Jego pancerz pokrył się gruzem i grubą warstwą pyłu. Lufa uniosła się lekko i celowniczy miał na widoku kolejną ofiarę...