Nie jest odpowiednie dla Proroka, aby brał jeńców, dopóki on nie dokona całkowitego podboju ziemi.
Zastraszająca ekspansja tzw. Państwa Islamskiego i fala zamachów na Zachodzie zmuszają przywódców UE do wspólnych działań przeciwko terrorystom.
Kiedy polska dyplomacja świętuje sukces, a w Szczecinie ma zostać podpisany Europejski Układ Antyterrorystyczny, agent Matt Pulaski staje przed nowym wyzwaniem, którego stawką jest przyszłość kontynentu.
Każdy może stać się zamachowcem i chętnych na pewno nie zabraknie. Byle było ich mniej niż nabojów w magazynku.
Wiadomo, że wróg uderzy. Nie wiadomo tylko, gdzie i kiedy. Oby nie tu i nie teraz.
W cyklu z Mattem Pulaskim ukazały się:
Tropiciel
Bractwo Nieśmiertelnych
Cień proroka
O proroku! Pobudzaj wiernych do walki! Jeśli wśród was jest dwudziestu cierpliwych, to zwyciężą dwustu; a jeśli jest stu wśród was, to oni zwyciężą tysiąc niewiernych.
W plecaku dźwigał piętnastokilogramowy ładunek wybuchowy, który dostał od bojownika z Berlina. Sam wiedział, jak wszystkie elementy połączy
w jedną całość, w końcu przeszedł doskonałe praktyczne szkolenie. Saperzy z tutejszych jednostek antyterrorystycznych mogli o takim pomarzy.
Plecak zostawi pod bramą, a sam odejdzie na bezpieczną odległość. Medyczne oznaczenia uznał za najlepszy kamuflaż. Zapalnik uruchomi zdalnie lub ustawi zegar, jeszcze nie był pewien.
Minął go patrol z psem tropiącym. Niemiecki owczarek szczeknął i zaczął się wyrywa...
W plecaku dźwigał piętnastokilogramowy ładunek wybuchowy, który dostał od bojownika z Berlina. Sam wiedział, jak wszystkie elementy połączy
w jedną całość, w końcu przeszedł doskonałe praktyczne szkolenie. Saperzy z tutejszych jednostek antyterrorystycznych mogli o takim pomarzy.
Plecak zostawi pod bramą, a sam odejdzie na bezpieczną odległość. Medyczne oznaczenia uznał za najlepszy kamuflaż. Zapalnik uruchomi zdalnie lub ustawi zegar, jeszcze nie był pewien.
Minął go patrol z psem tropiącym. Niemiecki owczarek szczeknął i zaczął się wyrywa w kierunku Ahmeda, lecz opiekun jedynie pociągnął smycz, nie zwalniając kroku. To nie mógłby szczęśliwy przypadek, to po prostu wola Allaha, który ułatwia bogobojnemu dostęp do szczęścia.
Obok powoli toczył się ambulans. Błyskał światłami, lecz syrena była wyłączona. Zrównał się z Ahmedem i przystanął.
– Podwieźć cię, kolego? – zawołał sanitariusz, który wyglądał, jakby to jemu należało udzieli pomocy, a nie jak osoba mająca ratować życie innym.
Ahmed podszedł do krawędzi jezdni.
– Dokąd jedziecie?
– Najpierw pod zamek, potem zobaczymy. To jak?
– Mnie pasuje.
Wpakował się do środka, z ulgą zdjąwszy ciężki pakunek.
– Ależ się porobiło. – Kierowca wrzucił jedynkę i ruszyli.
– Kto to mógł przewidzieć.
– Ahmed wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer. Wystarczy, że kliknie klawisz połączenia, a świat zniknie w ogłuszającym huku.
– Jeździmy dziś jak wariaci. Co chwila wezwania. Zasłabnięć już nie liczymy. – Medyk, półleżąc na siedzeniu, kręcił głową na prawo i lewo. – Jak chcesz pić, to w lodówce jest woda.
– Dzięki. – Sięgnął po małą butelkę mocno schłodzonej mineralnej leżącą wśród fiolek z lekarstwami.
– A gdzie twoja kompania?
Ahmed spiął się momentalnie.
– Poszli do przodu, mnie odesłali. – Wskazał w kierunku placu Żołnierza Polskiego, gdzie właśnie rozpoczynała się kolejna przepychanka. Jego tłumaczenie nikogo nie zdziwiło, zresztą i tak dojeżdżali do kolejnej blokady, tym razem tej ostatecznej.
Przesunął plecak w bok, tak by nie rzucał się w oczy, poczekał, aż samochód się zatrzyma, i wyskoczył na chodnik.
– Dzięki!
Przepchnął się obok kordonu i ruszył uliczką tuż przy bramie.
– Ej, nie zapomniałeś o czymś?
– Nie – odpowiedział przez ramię. Palcem nacisnął klawisz.
Raz, dwa, trzy, teraz...
ukryj fragment książki