CI SZALENI POLACY książka 39,90 zł Audiobook 44,90 zł E-book 36,90 zł
Format: 144x207 mm
Stron: 400
Oprawa miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-64523-51-9

CI SZALENI POLACY

PREMIERA: 13 kwietnia 2016

Tam, gdzie stanie sowiecki żołnierz, tam już jest Związek Radziecki.
Józef Stalin

 

Generał Anders oraz tysiące polskich żołnierzy w porywającym cyklu Czerwona Ofensywa Piotra Langenfelda zadają kłam słowom sowieckiego przywódcy.

 

II wojna światowa nie kończy się w 1945 roku. Związek Radziecki po zajęciu Berlina uderza zdradziecko na zachodnich aliantów.

 

Wykrwawieni i nieludzko zmęczeni żołnierze II Korpusu oraz Ludowego Wojska Polskiego muszą nakłonić sojuszników do realizacji planu wyzwolenia ojczyzny spod sowieckiej okupacji.

 

Czy pokonają gnaną do walki seriami karabinowymi czekistów Armię Czerwoną?

Czy generał Anders dopnie swego, czy i tym razem sojusznicy zgotują nam Jałtę?

 

W cyklu CZERWONA OFENSYWA ukazały się:
1. Czerwona ofensywa
2. Kontrrewolucja
3. Plan Andersa
4. Ci szaleni Polacy
5. Ogień sprawiedliwości

 

 


fragmenty

Rozwiń tekst

 

 

Trzy czołgi ustawiły się dalej, kręcąc wieżami naokoło. Tłukły w każdy rów, lej i we wszystko, co wpadło w oko ich dowódcom.

Reszta wozów ustawiła się bliżej, kryjąc przezornie i plując to pociskiem, to serią karabinów maszynowych. Połowa z tej grupy pędziła, wyrzucając sterty błocka i mierząc lufami po górce.

– Gotowe. – Yates klepnął w hełm kumpla i wbił się w najgłębszy punkt okopu.

– Jak walniemy,...

 

 

Trzy czołgi ustawiły się dalej, kręcąc wieżami naokoło. Tłukły w każdy rów, lej i we wszystko, co wpadło w oko ich dowódcom.

Reszta wozów ustawiła się bliżej, kryjąc przezornie i plując to pociskiem, to serią karabinów maszynowych. Połowa z tej grupy pędziła, wyrzucając sterty błocka i mierząc lufami po górce.

– Gotowe. – Yates klepnął w hełm kumpla i wbił się w najgłębszy punkt okopu.

– Jak walniemy, to spierdalamy – rozkazał Scott, spinając mięśnie, tak żeby chociaż na chwilę opanowa

dygot ramion.

– Traf. – Yates kulił się w dole, przyciskając hełm.

– Łatwo ci… – Podoficer przystawił szczypiące od dymów oko do celownika.

Zielony pancerz T-34 wydawał się jakoś dziwnie solidny z tej perspektywy. Dziwne natręctwo dopadało go nie wiadomo czemu, przecież posłał na złom już kilka tych cholerstw.

Elektryczny spust zadziałał momentalnie. Szarpnęło, broń nieco odskoczyła, potem pojawił się obłok dymu, błysk i sekundę później na czołgu zakwitł rażący ognik. Huk doszedł znacznie później, mieszając się z jękiem rwanego metalu.

Chmura kurzu osłoniła T-34 i nawet nie było wiadomo, co właściwie się z nim stało, kiedy Huber warknął:

– Spierdalamy!

Przeczucie miał dobre. Wyrobione miesiącami frontu.

Wygramolili się spod wraku tak szybko, że gdyby na olimpiadzie była konkurencja w uciekaniu płazem, na pewno byliby już mistrzami.

Przepełzli w błocie z dziesięć metrów, kiedy w ich kryjówkę zaczęły stuka

iskrzące pociski. Cięły wokoło z zajadłością. Strzelcy byli chyba wściekli, że nie wykryli w porę zagrożenia. Buchnęło gdzieś z boku, z jakiegoś przygniecionego uschłym drzewem leja, i jeszcze jeden sowiecki tank oberwał.

Wściekłość Sowietów sięgnęła zenitu i łagodnie opadające podziurawione zbocze błota zagotowało się od pękających pocisków.

Ku jakiej takiej uldze dwóch Amerykanów tamci tłukli na oślep, chyba ich nie widząc, i jeszcze ułatwiali sprawę, zagęszczając grubą warstwę dymu.

Scott i Tim nie bawili się w ukrycia, wiali prosto do okopu bliżej szczytu.

– Dawajcie! – doszły wołania chłopaków. Biegli, taszcząc niewygodnie grubą rurę, ostatnie rakiety i własną broń, i dyszeli, pocąc się nawet mimo chłodu.

Już wida

było ich dołek, jak bezpieczną przystań nietkniętą ostrzałem, kiedy za plecami naraz rozgorzała niezgorsza awantura.

Strzały i eksplozje rozchodziły się teraz z każdej strony i nawet wydawało się, że Sowieci tylko zmiękczają obronę na wzgórzu.

Scott wpadł pierwszy do okopu, rzężąc jak staruszek po wejściu na pierwsze piętro. Wciągnął Yatesa, kiedy z dołu obok doleciało:

– Fajna robota, chłopaki. – A po chwili: – Czołgi!

– Że jak? – Tim był czerwony ze zmęczenia i wściekłości. – Znów, kurwa, to nie fair, ile oni… – Wystawił głowę, ale wiele nie ujrzał.

Pociski przestały spada

, szarpanina przeniosła się niżej.

– Ktoś kontratakuje czy jak? – Scott nie pojmował.

– Czołgi od północy! – poleciało po linii.

– Pierdolę to wszystko! – Na sygnał Huber złapał bazookę i zaczął ją gorączkowo czyści

, bliski płaczu i już chyba gotów przyzna

, że dłużej tak nie da rady.

Dmuchnęło wiatrem i dym się poderwał, odsłaniając nieco płaskiej łąki. Błysnęło raz i drugi. Płonących wraków przybywało. Obaj spadochroniarze już zupełnie zgłupieli.

– Co, do cholery? – syknął Tim.

Dwa T-34 pod osłoną reszty gnały na wstecznym, prując ze wszystkich luf. Niewiele pomogło. Jeden pokrył się ogniem wywalonego trafieniem silnika i stanął dęba. Drugi przyśpieszył, obrócił się i próbował wia

szybciej, ale na niewiele się zdały te manewry. Raz, drugi dostał w tył i też objął go błyskawicznie pożar.

– Brytole! To Brytole! – Spazm radości szedł jak fala od najwyższych okopów w dół zbocza. Dziki śmiech, wydobywający się z dziesiątek gardeł, plątał się z oklaskami i gwizdami.

– Brytole. – Scott odrzucił rurę i jak szaleniec wyskoczył na ziemię, wypatrując. – Gdzie jesteście, dziady?! – wydzierał się, podskakując razem z Timem.

Strach uleciał w niepamięć, a im obu zdawało się, że właśnie rodzą się na nowo i nic, ale to nic im już nie zagrozi.

W coraz rzadszym dymie mignęła blada albo przykurzona biała gwiazda na kanciastej, naznaczonej śladami po rykoszetach wieży. Dojechał drugi czołg. Tego znali lepiej. Sherman amerykańskiej produkcji. Dwa, potem trzy i więcej tłukły w uchodzących czerwonych z niesamowitą zajadłością, jakby Anglicy mieli nieograniczony zapas amunicji.

Wozy zrobiły zwrot, gnając dalej w bitewnym amoku załóg, i na tylnych pancerzach dało się dostrzec dwie czarne literki na okrągłych białych polach: PL. Obok widniały niewielkie, zakurzone i nieznane wcześniej symbole husarskiego skrzydła.

 

ukryj fragment książki

aktualności

INNE TEGO AUTORA

o autorze

Piotr Langenfeld

Piotr Langenfeld

Dziennikarz i pisarz; współpracował z pismami „Militaria XX wieku”, „Armia”, „Broń i amunicja”, a także z portalem Wirtualna Polska. Dwukrotnie przebywał w Afganistanie z US Army jako korespondent wojenny przydzielony do 25 Dywizji Piechoty i 10 Dywizji Górskiej w prowincjach Chost i Logar. Prezes Stowarzyszenia Historycznego Wielka Czerwona Jedynka zajmującego się propagowaniem i rekonstrukcją historii armii USA w czasie drugiej wojny światowej.